Artykuł Ks. Wł. Skierkowskiego zamieszczony w Kwartalniku Muzycznym w 1933 r. nr. 17-18

X. Władysław Skierkowski (Imielnica-Płock)

MUZYKALNOŚĆ LUDU KURPIOWSKIEGO

W dawnej ziemi łomżyńskiej, a obecnie w województwie białostockiem, w częściach powiatów: przasnyskiego, kolneńskiego i ostrołęckiego, wśród szumu borów, zapachu macierzanki i lipy leśnej mieszka od wieków lud zwany Kurpiami. Jest to lud bardzo biedny, zamieszkujący ziemie piaszczyste i podmokłe, ale posiada dość bogatą, swoistą kulturę duchową. Odgrodzony wielkimi, niekiedy nieprzebytemi lasami i moczarami od szlachty i jej wpływu, tworzył swoje odrębne prawa, zwyczaje, obrzędy rodzinne, muzykę, swoją śpiewkę z melodją, jakże podobną nieraz do szmeru brzózek i sosen puszczańskich.

Jakże często na naszem Mazowszu spotyka się czy to w kościele, czy przy jakiejś uroczystości rodzinnej ludzi pozbawionych słuchu muzycznego, a jednak biorących udział w zbiorowym śpiewie. Tak niemiłego wrażenia nie doznasz na Kurpiach. Ilekroć razy w ciągu kilkunastoletniej pracy zbierawczej byłem w kościele puszczańskim i słuchałem śpiewu ludu, doznawałem dziwnie błogiego i rzewnego uczucia. Zdawało mi się, że słucham nie śpiewu, ale łkania ludu jakiemś nieszczęściem przytłoczonego. Śpiew Kurpiów, tak w pieśniach religijnych jak i świeckich, jest zawsze zgodny, czysty i harmonijny. Posiada tę przedziwną barwę, że rozrzewnia, do duszy wlewa smętek, kołysze. Jak powiedziałem, Kurpie śpiewają wszyscy bez wyjątku, wszyscy zgodnie i czysto. Młodsi mężczyźni śpiewają do f na piątej linji, a nawet do g. Młode kobiety starają się im dorównać, natomiast starzy, zarówno mężczyźni jak i kobiety, śpiewają o oktawę niżej. Słyszy się w tym śpiewie coś ze szmeru leśnego, jakby echo leśne w postaci fermaty na przedostatniej zwykle nutce stawianej.

Instrumenty muzyczne Kurpiów nie przedstawiają takiego bogactwa, jak pieśń. Lud kurpiowski, aczkolwiek muzykalny, żyjący jednak z lasów (z polowania i miodobrania czyli bartnictwa), nie miał czasu na tworzenie instrumentów i dlatego nie może się wykazać tem bogactwem ich, co górale. Stąd nie mamy wśród Kurpiów tak znakomitych muzyków, jak góralski Sabała lub Obrochta. Kurp jednak lubi muzykę i często się nią rozwesela. Dawne instrumenty nie przechowały się w pamięci Kurpiów. Profesor Adam Fischer w swym podręczniku etnografji polskiej p.t. „Lud Polski” pisze (str.110), że dawnymi czasy istniał na Kurpiach instrument zwany „skrzypcami djabelskiemi”, spełniający rolę dzisiejszego bębenka. Do niedużego i cienkiego drążka przymocowywano nieduże drewniane pudełko, przez które przeciągnięta była struna. Na wierzchołku kija czy drążka umieszczano kilka miedzianych talerzyków, które przez uderzanie pałeczką w strunę wydawały odpowiedni dźwięk.

Najpowszechniejszym instrumentem na Kurpiach, jak dawniej tak i dziś, są bez wątpienia skrzypce, ongiś wyrabiane przez samych Kurpiów, dziś fabrycznie, w sklepach kupowane. Obok skrzypiec występują na weselach także: klarnet i bębenek, dawniej „maryna”, wiielkością zbliżona do wiolonczeli. Bębenek robią Kurpie sami w ten sposób, że biorą łubek z przetaka i wyrabiają z niego odpowiednie boki, ze skóry baraniej dno, a we wnętrzu umieszczają dwa druty na krzyż złożone dla wzmocnienia i trzymania ręką, a na brzegach łubka umieszczają odpowiednią ilość mosiężnych talerzyków.

Prócz powyższych instrumentów Kurpie wyrabiali: 1. fujarki z wierzbiny, z jednym otworem na boku do dmuchania i drugim na końcu do przebierania palcami i wybijania odpowiedniej miary taktu; 2. piszczałki z drzewa olszowego lub brzozowego z sześcioma otworami okrągłemi z zewnątrz i jednym otworem od spodu dla palców; piszczałka taka dawnymi czasy, a nawet w rzadkich wypadkach i dziś, zastępowała klarnet ; trzy lata temu urządzono w Baranowie zabawę taneczną, na której słyszałem grajka (niejakiego Tobakę), świetnie grającego na piszczałce zrobionej ze starej… rusznicy kurpiowskiej; 3. trąby pasterskie, nieco w środku wygięte, dziś należące już do rzadkości (dotąd udało mi się słyszeć jedną jedyną w Baranowie, w pow. przasnyskim), zamiast trąb bowiem używają pasterze własnego głosu, wołając na całe gardło:

W czasie adwentowym używali Kurpie trąby od 2-3 metrów długiej, zwanej ligawką. Trąbę to robiono z drzewa sosnowego w ten sposób, że zcinano możliwie młodą cienką sosenkę, rozcinano ją na pół, w każdej połowie złobiono otwór coraz węższy w kierunku części ustnej, następnie za pomocą smoły sklejano obydwie części i – już był gotowy instrument. Na ligawce grano w czasie adwentowym wieczorem, o północy i rano, aby przypomnieć ludziom sąd ostateczny i ową trąbę, na której Michał Archanioł ma wzywać zmarłych na sąd, jak głosi ewangelja na pierwszą niedziele adwentu.

Skoro się mówi o instrumentach na Kurpiach używanych, nie można pominąć milczeniem harmonji ręcznej, która niestety wypiera stopniowo dawne skrzypeczki. Czasami dołącza się do niej i trąbka. Tego rodzaju zespoły muzyczne występują najczęściej na krańcach puszczy, we wsiach sąsiadujących ze szlachtą, natomiast w głębokiej puszczy dominują zawsze jeszcze skrzypeczki z bębenkiem.

Dawne formy taneczne w większości się zachowały. Dotąd istnieją: powolniak, konik, okrąglak, wyrwas, olender, myszka, trampolka, mazurpolka, oberek. Zaginęły kurp, kowal, (chociaż „kowala” raz jeden słyszałem we wsi Dąbrowy, w parafji Myszyniec, w r. 1927) i polonez kurpiowski.

Przypatrzmy się powyższym tańcom nieco bliżej;

Powolniak jest najbardziej charakterystycznym i typowym tańcem kurpiowskim. Bardzo ciekawą jego cechą jest to, że bywa dzielony w różny sposób: mamy powolniaka w takcie 3/4             i 2/4, t.zn. że pierwsza część powolniaka jest grana w takcie nieparzystym, druga zaś w parzystym. Objaśniają nam to najlepiej przykłady:

 

Rzecz dziwna – taniec ten tańczy się wbrew pozorom jego nazwie nadzwyczaj szybko, wykręcając się na pięcie lub wybijając takt jedną nogą na „raz”, drugą zaś na „dwa, trzy”. Ten Kurp uważany jest za najlepszego tancerza, który tak tańczy, że mu „śćklonka” wody z głowy nie spadnie. Powolniak dla młodego pokolenia jest zbyt męczący i dlatego niechętnie jest tańczony.

Drugim niemniej interesującym i również starym, a może najstarszym tańcem kurpiowskim jest konik. Już sama nazwa nasuwa nam powyższe myśli. Tańczy się go w sposób następujący: gromada dziewcząt bierze się za ręce i utworzywszy kółeczko, „Przytrampuje” (przytupuje), skacze, od czasu do czasu przykuca ku ziemi. Patrzącemu z boku na tego rodzaju podskoki, wytrząsywania rękami, nogami głową i całym korpusem zdaje się , że się znalazł w czasach bardzo dawnych. W niektórych wioskach do melodji „konika” dołączają teksty np.:

Okrąglak jest to taniec zupełnie podobny do oberka, z tą tylko różnicą, że się go tańczy nieco wolniej:

Wyrwas nie znaczy to samo co „wyrwany” ale jest to właściwie okrąglak przeplatywany śpiewem, jak to mamy w „Kurpiowskiem weselu”:

Olender jest tańcem importowanym przed wiekami przez Holendrów, rzemieślników sprowadzonych tam przez królów polskich w celu podniesienia kultury leśnej na puszczy. Na kurpiach mamy dużo rodzin tej nazwy. „Olendra” tańczą Kurpie z figurami: w pierwszej figurze kółeczko, w drugiej pary trzema ruchami posuwają się do środka, w trzeciej powracają pary na dawne miejsca, w czwartej wszyscy tańczą w kółeczko, w piątej kawaler klęka na jedno kolano, a dziewczyna przetańcowuje w około niego w kółeczko raz w jedną, raz w drugą stronę, i – znów tańczą wszyscy kółeczko. Przykład:

Jak w całej Polsce, tak i na Kurpiach tańczy lud jeszcze trampolki, mazurpolki i oberki. W czasie tańca pokrzykują wszyscy: „oj ziew ziew” lub „oj nasa! mum Stasia” Kiedy mają w tańcu zawracać, wodzirej woła „daj go znać”, a wówczas następny woła: „Bóg zapłać” i na miejscu zawraca w stronę przeciwną.

Niestety – dziś stare i prastare tańce idą coraz bardziej w zapomnienie, a ich miejsce zajmują bostony, shimmi i różne foxtrotty, wykonywane w sposób taki, że człowiek o wyborowym smaku nie może patrzeć na tego rodzaju „popisy” i z uczuciem wstrętu odwraca się i wychodzi z takiego środowiska.

W Polsce w strefach inteligentnych daje się zauważyć pewien zwrot do tradycji. Oby zwrot ten nastąpił także i co do dawnych tańców i śpiewek na rodzimej glebie powstałych.

Imielnica w listopadzie 1930r.